Marta Siesicka-Osiak z Hanną Żelichowską - WYWIAD

data aktualizacji: 2021.04.10

DSC_7721golebie.JPG

Nasze bloki przypominają im skalne półki, na których lubili przesiadywać ich przodkowie. Z natury są roślinożerne. Przez wieki cieszyły się dużą sympatią ludzi, którzy doceniali ich zdolności, delikatność i urok. Dopiero w ostatnich latach wizerunek gołębi kuleje. Niesłusznie!

Gołębie to najbardziej kontrowersyjne miejskie ptaki. Ptaki, które nie poradziłyby sobie w innym środowisku niż obok człowieka. Choć rzeczywiście bywają uciążliwie dla mieszkańców, to możemy starać się minimalizować te uciążliwości i układać sobie lepsze relacje z nimi. Jak?

O tym i o innych ciekawostkach opowiada nam Hanna Żelichowska, miłośniczka i fotografka ptaków, która od lat obserwuje je na Ursynowie.

O gołębiach mówi Pani czule i z troską. Lubi je Pani. Dlaczego?

Bardzo mi się podobają! Nie tylko wizualnie, ale także z usposobienia. Są miłe w swoich zachowaniach, widać, że lubią ludzi, wydają się takie ufne, z zainteresowaniem patrzą człowiekowi w oczy. Trochę też – z nadzieją... Są zasadniczo monogamiczne, a para okazuje sobie wiele czułości na co dzień. Wszyscy wiemy co oznacza, że „kochają się jak dwa gołąbki”.

Gołębie miejskie mają bardzo dobą pamięć, podobno zapamiętują twarz człowieka, który je

skrzywdził, przestraszył. Gołąb nie ma ani pazurów, ani ostrego dzioba, nie rzuci się na człowieka i go ze złości nie podrapie. Może jedynie machać i uderzać skrzydłami w obronie własnej, ale z zasady jest nieagresywny względem ludzi.

Dlatego, kiedy np. podczas karmienia w parku wskoczy nam na rękę, nie mamy się czego obawiać. Będzie delikatnie wydziobywał ziarno z dłoni. Urzekają mnie czerwone, miękkie i miłe w dotyku łapeczki tego ptaka. Zaciska je na ręce człowieka nieśmiało, co też dowodzi, że gołąb jest wrażliwym i delikatnym ptakiem.

Swoją urodę gołębie miejskie zawdzięczają przede wszystkim kolorom upierzenia. Na szyi piórka opalizują zielenią i fioletem, głowa jest niebiesko-szara, tułów - w zależności od kąta padania światła – szary lub niebieski. Mają wiele rozmaitych wzorów, często z dużą domieszką czerni i białego, czasami pióra są całkiem rude lub prawie czarne. Tęczówki oka są u tego ptaka czerwone, a nasada dzioba, tzw. woskówka, biała. Nie spotkamy dwóch identycznych gołębi.

Nasze miejskie gołębie pochodzą od gołębia skalnego, ale po drodze niejednokrotnie mieszały się z gołębiami hodowlanymi. Właśnie swoim przodkom zawdzięczają dwa czarne paski na skrzydłach oraz intuicyjne wyszukiwanie miejsc, które przypominają środowisko skalne – nisze w budynkach, stropodachy, gzymsy, nasze parapety czy balkony.

                                          DSC_0910golab.JPG

Gołąb zajmuje wyjątkowe miejsce w naszej kulturze. Jego wizerunek jest jednym z najpopularniejszych symboli.

Uważa się, że gołąb był jednym z pierwszych udomowionych ptaków. Przedstawienia gołębi zostały odnalezione na malowidłach egipskich sprzed 3 tys. lat, już wtedy prowadzone były najstarsze hodowle tych ptaków. Były to ptaki szanowane przez różne ludy i doktryny.

Gołąb to prawdopodobnie najczęściej wspominany ptak w Piśmie Świętym. Kojarzony z łagodnością,

delikatnością, niewinnością, czasami także z duchowością, zwiastowaniem. Jako symbol Ducha Świętego oznaczał miłość, dobroć, cierpliwość, wierność, umiar i pokój.

Gołąb był doceniany przez tysiąclecia i wieki. Np. we Francji istniało nawet prawo – zarezerwowane tylko dla królów, kleru, szlachty oraz wybranych właścicieli ziemskich – które dawało przywilej posiadania własnych, z artyzmem wykonanych gołębników i dużej liczby pięknych gołębi. Im pokaźniejszy gołębnik, tym większy prestiż i bogactwo, bo większa była produkcja guano (odchodów) wykorzystywanego m.in. do produkcji wartościowego nawozu.

Jako ciekawostkę warto przypomnieć, że jeden z najbardziej znanych rysunków Pabla Picasso to „Gołąb pokoju”. W polityce „gołębiami” zazwyczaj określa się zwolenników kompromisu i ugody.

9 kwietnia był Światowy Dzień Gołębia. Wywodzi się on z tradycji hodowania, trenowania i korzystania z gołębi pocztowych. Dlaczego akurat one zostały wykorzystane do takiego celu?

Gołębie mają kilka cech, które wyróżniają je wśród innych ptaków. Odpowiednio trenowane i wdrożone do dłuższych lotów, mają umiejętność powrotu do domu, czyli do swojego gołębnika. Gołębie miejskie są osiadłe i to ich nie dotyczy, bo cały czas są „w domu”, ale to tylko kwestia treningu. Gołębie mają wbudowane naturalnie „mapę i kompas” do nawigacji, mają też świetny wzrok i podczas lotu wykorzystują punkty orientacyjne, odczuwają pole magnetyczne i słyszą infradźwięki, których my nie słyszmy. Są naprawdę niesamowite i godne podziwu!

Od zawsze te cechy gołębi wykorzystywane były podczas oblężeń miast i w czasie wojen dla celów przesyłania wiadomości i wzywania pomocy. Używali też gołębi marynarze na statkach, pracownicy obsługujący latarnie morskie, poczta słynęła ze swoich gołębi pocztowych, a także osoby prywatne za pomocą gołębi słały sobie tajemne liściki... Niektórzy hodowcy podtrzymują tę tradycję i nadal szkolą

gołębie do przenoszenia ważnych wiadomości.

Jak widać gołębie mają za sobą kawał udokumentowanej, dobrej historii dzielonej z ludźmi. Były czasy, kiedy niezwykle szanowano gołębie, również te miejskie. Dlaczego teraz nie wszyscy mieszkańcy miast je lubią?

Wystarczy trochę poobserwować gołębie w stadzie, żeby stwierdzić, że te ptaki wcale nie są głupie, a ich umiejętności i elastyczność przystosowywania się do różnych warunków bytowych, jest zadziwiająca. Są na swój sposób mądre, spostrzegawcze, niezbyt płochliwe, a na dodatek niesamowicie uparte. Ta ostatnia cecha sprawia, że trudno pozbyć się ich np. z balkonu, niełatwo odgonić od karmnika, gdzie sypiemy karmę „tylko” dla małych wróblowych, wielokrotnie ponawiają próby założenia gniazda właśnie w prawym górnym kącie naszej loggi.

Są też inne powody, żeby za nimi nie przepadać, nie można temu zaprzeczyć. Gołębie miejskie żyją w wielopokoleniowych i dużych grupach, są wśród nich słabe i chore osobniki, drepczą po swoich odchodach, mają trudności z dostępem do wody i kąpieli. Z tego powodu, mogą być zagrożeniem sanitarnym czy epidemicznym. Są nosicielami różnych chorób i pasożytów, które są jednak groźne przede wszystkim dla nich samych. Przy bezpośrednim kontakcie z odchodami człowiek też może się zarazić, ale - jak podkreślają eksperci - wystarczy zachować higienę, myć ręce i takie zachorowanie będzie niemożliwie. Właśnie tego ludzie się boją, niepotrzebnie.

Druga sprawa to gołębie odchody. Są brzydkie, nieprzyjemnie i duże. Te odchody są dość żrące, w swoim składzie mają azot, fosfor, wapń i różne substancje organiczne. Ludzie zostawiają odpadki jedzeniowe, które gołębie spożywają, a często mają potem problemy żołądkowe.

Po trzecie, gołębie potrafią „polubić” określone piętro i balkon, zanieczyszczając go odchodami i sprawiają nam kłopot. Zazwyczaj wystarczy zwykły środek czyszczący i woda, ale kto lubi takie sprzątanie?! Odchody gołębi spadają z parapetów, gzymsów, a także z drzew, bowiem tam gołębie miejskie chętnie odpoczywają w upalne dni i w nocy. Siadają też na budynkach historycznych i pomnikach, gdzie walka z kupkami tych skądinąd uroczych ptaków, jest uciążliwa i kosztowna.

Mimo to nie rozumiem, nie akceptuję i nie zgadzam się na to, żeby traktować gołębie z okrucieństwem i nienawiścią. One nie mają innego środowiska, nie można ich przepędzić z miasta, bo np. w lesie, na polach czy nawet w górach - nie przeżyją. Od człowieka gołębie są zależne i człowiek może ich życie uczynić piekłem lub wykorzystać swoją inteligencję do zapewnienia im dobrostanu, na jaki zasługują.

                   DSC_8386golab.jpg

Jak sprawić, żeby to nasze wspólne życie z gołębiami było lepsze?

Nasz kontakt z gołębiami miejskimi, taki z własnej woli, sprowadza się najczęściej do obserwacji i fotografowania tych ptaków oraz do dokarmiania ich. Zaloty gołębi są spektakularne, bo polegają na tańczeniu wokół partnerki, prężeniu kolorowej obroży na szyi i wypinaniu piersi, gruchaniu, a często również na walce na skrzydła z konkurentem. Patrzymy co robią, jak się poruszają, jakie mają ubarwienie, podziwiamy, chcemy ich dotknąć a także - dać coś do zjedzenia. Byle nie chleb, który zawsze szkodzi ptakom i często jest przyczyną dolegliwości i chorób.

Na zdrowie gołębi miejskich ma wpływ jakość i sposób dokarmiania. Dokarmiane w zimie jest zrozumiałe, bo brak jest wtedy naturalnego pokarmu roślinnego, a swoje żołądki gołębie zapełniają jedynie tym co znajdą, czyli odpadkami. Należy więc podawać tylko to co jest dla nich zdrowe, czyli zboża i nasiona, grube kasze, ryż, groch, kukurydzę lub płatki owsiane, a na deser – łuskany słonecznik, za którym przepadają.

Gołębie są generalnie roślinożerne, nawet swoich piskląt nie karmią pokarmem zwierzęcym, choć zdarza im się skubnąć znalezioną bułkę z kiełbasą. Kiedy trafią na jajko to z chęcią je wypiją. Dzięki diecie bez spleśniałego chleba z solą, będą miały zdrowsze żołądki, a ich odchody będą mniej nieprzyjemne.

Późną wiosną, np. od kwietnia, latem i wczesną jesienią gołębi miejskich nie powinno się dokarmiać. Pod warunkiem oczywiście, że istnieć będą obszary chwastów i dzikiej zieleni koszonej po wysypie nasion. Zaprzyjaźnionej parze gołąbków czy nawet gołębiej rodzince można od czasu do czasu, nawet latem, wyspać garść ich smakołyków, ale unikać chleba i odpadków z naszego stołu.

Najtrudniejszym problemem do rozwiązania jest gniazdowanie gołębi miejskich. W okresie II-XI gołębie mogą mieć 4-5 lęgów. Co prawda wysiadują jedynie 2 jaja i dzieciństwo przeżywa najwyżej jeden gołąbek, jednak ptaki te rozmnażają się dość szybko. Na balkony gołębi wpuścić nie chcemy, stropodachy zakratowujemy, z parapetów zganiamy, nisze blokujemy.

Skoro hodowcy dają gołębiom gołębniki, to może i w tkance miejskiej mogłyby – dla gołębi miejskich – powstać takie sztuczne miejsca na gniazda tych ptaków? Warto, moim zdaniem, rozważyć takie rozwiązanie m.in. na Ursynowie. Wymagałoby to jednak ekspertyzy ornitologów, skorzystania z doświadczeń hodowców gołębi i przewidzenia ewentualnych konsekwencji i zagrożeń.

A tymczasem zamiast gołębników pojawiają się „zasieki”...

Uporczywe staranie się gołębi miejskich o wygodne miejsce na naszym balkonie czy w stropodachu wynika z ich instynktu rozrodczego. Chcą mieć potomstwo. Chcą w dobrych warunkach karmić pisklęta ptasim mleczkiem i troskliwie o nie dbać. Czy to nas dziwi? Raczej nie, ale my ich po prostu nie chcemy obok nas.

Są różne sposoby na radzenie sobie z tym, żeby gołębie nie osiedliły nam się na balkonie - od rozwiązań zabawnych i nieużytecznych, przez częściowo skuteczne, do sposobów okrutnych i moralnie nagannych. Np. ma zniechęcać gołębie wieszanie błyszczących przedmiotów (płyt CD), ruszające się atrapy drapieżnych ptaków (z domalowanym białym okiem), a nawet duże pluszaki posadzone na balkonie. Bardziej skuteczne będzie osiatkowanie balkonu albo powieszenie linek. Niektórzy wciąż klaszczą w ręce i machają ścierką przed nadlatującym gołębiem. Prawdopodobnie upór człowieka wreszcie zniechęci gołębia, który znajdzie sobie bardziej przyjazne miejsce.

Niestety dość często na gzymsach budynków czy na stacjach metra, montowanie są metalowe, ostre kolce. Są czymś bardzo okrutnym, ptaki mogą się o nie zaczepić, poranić, a młode są bezbronne w kontakcie z nimi i często giną w męczarniach. Do użytku dopuszczone tylko te atestowane, z tępymi końcówkami lub gumowymi albo sylikonowymi nakładkami, które nie ranią podlatujących ptaków. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem są spirale lub po prostu niedopuszczenie do wlatywania ptaków w poszczególne miejsca.

Gołębie miejskie są pod częściową ochroną prawa (rozporządzenie Ministra Środowiska z 2016 r. w sprawie ochrony gatunkowej zwierząt), co oznacza, że nie tylko nie wolno ich zabijać, ale także nie wolno przenosić ani usuwać gniazd (chyba, że są puste), piskląt, jaj. Przeniesienie gniazda z jajami lub pisklętami można uznać za równoznaczne z zabiciem piskląt lub zniszczeniem jaj, ponieważ gniazdo zostałoby porzucone przez dorosłe ptaki a ich potomstwo zginęłoby bez opieki rodziców. Jeżeli gołębie miejskie zagnieżdżą się np. na balkonie, to prawo zakazuje ingerencji.

Jedynym wyjściem jest przeczekanie do końca lęgu, aż młode dorosną i samodzielnie opuszczą gniazdo. Lepiej jednak przepłoszyć ptaki zawczasu, czyli usunąć przynoszone na gniazdo patyczki (to nam wolno), jeśli nie chcemy mieć stałych lokatorów. Gołębie bowiem wracają do nas jak do domu rodzinnego i wtedy trudno się ich pozbyć. Czasami już nie chcemy się ich pozbywać, bo spodobało nam się obserwowanie jak śliczne są malutkie gołąbki (po kilku dniach to żółte puszyste kuleczki) i jak czule zajmują się nimi rodzice.

dsc_2427golebie.jpg

Niektórzy mówią o nich „latające szczury”. To chyba krzywdzące określenie?

To bardzo niesympatyczne, zupełnie nieuzasadnione określenie! Pokazujące, jak małą mamy wiedzę o gołębiach miejskich. One absolutnie nie są szkodnikami. Wyjadają po prostu to, co człowiek po sobie zostawia. W miastach, w których ludzie nie rzucają odpadków, jest schludnie i czysto, nie ma zbyt wielu gołębi. A tam gdzie są odpadki, są gołębie. Masowo. To jedyne podobieństwo do szczurów – gromadzenie się przy odpadkach i ich zjadanie. Ale robią tak wszystkie zwierzęta. Z

niedożywienia słabną i chorują, a potem zarażają chorobami swoje środowisko.

Może właśnie tu jest klucz do „dogadania się” z miejskimi gołębiami. Kiedy ludzie śmiecą i wyrzucają jedzenie gdzie popadnie, populacja gołębi rozwija się nadmiernie. W Polsce gołąb miejski to szeroko rozpowszechniony gatunek lęgowy. Liczebność w Polsce szacowana jest na 100-250 tysięcy par (w Warszawie 35-65 tys. par). Tworzy ściśle osiadłe populacje, nie migruje.

I cóż... musimy je po prostu polubić, bo one z nami są i będą. Warto wsłuchać się w to delikatne gruchanie, dużo przyjemniejsze niż choćby krakanie wron. Spojrzeć jak pełne zaufania podlatują do ludzi. Popatrzeć na wdzięczące się pary gołąbków i podejrzeć jak wyjątkowo troskliwie rodzice opiekują się potomstwem. Skupmy się na tych czułościach, gruchaniu, widowiskowych tańcach i przytulańcach, a od razu inaczej zaczniemy o nich myśleć z większą dozą zrozumienia i sympatii. Gołąb też ptak!

Dziękuję za rozmowę.

W GALERII WIĘCEJ ZDJĘĆ URSYNOWSKIECH GOŁĘBI:

Źródło: https://haloursynow.pl/artykuly/doceniany-przez-tysiaclecia-dzis-ma-wyjatkowo-zla-prase-dlaczego-wywiad,16959.htm


https://www.haloursynow.pl/drukujpdf/artykul/16959